Progresja na remisy to jeden z najbardziej znanych systemów bukmacherskich. W teorii jest prosta: obstawiasz remis w meczu wybranej drużyny, a jeśli zakład przegrasz, podwajasz stawkę przy kolejnym meczu tej samej drużyny. Kontynuujesz tę strategię aż do momentu, gdy trafisz remis, który pokryje wszystkie wcześniejsze straty i przyniesie zysk. Dzięki temu wielu graczy uważa ten system za „zawsze korzystny”. Jednak jak to zwykle bywa, teoria może mocno różnić się od praktyki. Przyjrzyjmy się bliżej zarówno zaletom, jak i wadom tego podejścia.
Dlaczego progresja na remisy wydaje się atrakcyjna?
Na pierwszy rzut oka progresja na remisy wydaje się niemal idealnym systemem. Kursy na remisy w piłce nożnej są zazwyczaj stosunkowo wysokie, co daje graczom możliwość uzyskania sporych wygranych nawet po jednej udanej próbie.
Wysokie kursy na remisy to główny argument przemawiający za tą strategią. Przeciętny kurs na remis w meczu wynosi od 3.00 do 3.50, a czasem nawet więcej. Oznacza to, że jeśli zaczniesz od stawki 100 zł i trafisz remis za trzecim razem, twoja wygrana może wynieść około 300 zł, co zrekompensuje wcześniejsze nieudane próby (100 zł + 200 zł) i przyniesie dodatkowy zysk.
Statystyki również działają na korzyść tej strategii. W wielu ligach europejskich średnia liczba remisów w sezonie wynosi około 25-30%. To oznacza, że statystycznie co czwarty mecz kończy się podziałem punktów. Przy takiej częstotliwości remisu szanse na trafienie w dłuższej serii zakładów wydają się dość wysokie.
Przykład teoretycznej serii progresji:
- Pierwszy mecz – stawiasz 50 zł na remis (kurs 3.20) – przegrana.
- Drugi mecz – stawiasz 100 zł na remis – przegrana.
- Trzeci mecz – stawiasz 200 zł na remis – wygrana (200 zł x 3.20 = 640 zł).
W tym przypadku twoja wygrana wynosi 640 zł, a suma wcześniejszych stawek to 350 zł (50 zł + 100 zł + 200 zł). Pozostaje więc zysk w wysokości 290 zł. To właśnie dlatego progresja uchodzi za system „nie do przegrania”.
Dlaczego progresja na remisy nie zawsze jest opłacalna?
Mimo obiecujących założeń, w praktyce progresja na remisy ma swoje poważne wady, które mogą sprawić, że strategia stanie się ryzykowna i nieopłacalna.
Po pierwsze, progresja wymaga dużego kapitału. Każda kolejna porażka oznacza konieczność podwojenia stawki, co w krótkim czasie może prowadzić do ogromnych kwot. Załóżmy, że zaczynasz od 50 zł:
- 1 zakład: 50 zł
- 2 zakład: 100 zł
- 3 zakład: 200 zł
- 4 zakład: 400 zł
- 5 zakład: 800 zł
- 6 zakład: 1600 zł
Po sześciu przegranych z rzędu musiałbyś postawić 1600 zł, aby kontynuować progresję. Łączny koszt tej serii wynosi już 3150 zł! Jeśli nie masz odpowiednio dużego kapitału, system może cię szybko wyeliminować.
Limity bukmacherów stanowią kolejny problem. Wielu bukmacherów ma określone maksymalne stawki, które można postawić na pojedynczy zakład. Jeśli trafisz na długą serię bez remisów, możesz dojść do punktu, w którym nie będziesz mógł podwoić stawki zgodnie z zasadami progresji.
Ryzyko długich serii bez remisów to realne zagrożenie, które może zrujnować twój budżet. W piłce nożnej zdarzają się drużyny, które potrafią przez wiele spotkań nie zremisować. Przykładowo, w sezonie 2016/2017 Club Brugge zanotowało 32 mecze bez remisu. Jeśli pechowo trafisz na taką drużynę, twoja strategia może okazać się katastrofalna.
Psychologiczne pułapki progresji
Progresja na remisy to nie tylko kwestia matematyki, ale także wytrzymałości psychicznej. Wielu graczy poddaje się po kilku przegranych z rzędu, tracąc wiarę w system. Każda kolejna przegrana generuje coraz większy stres, a presja związana z koniecznością postawienia dużej sumy może prowadzić do podejmowania irracjonalnych decyzji.
Czy warto stosować progresję na remisy?
System bukmacherski na remisy ma swoje zalety i może przynosić zyski, jeśli masz odpowiedni kapitał i potrafisz trzymać się założeń systemu. Jednak ryzyko długich serii bez remisów, limity bukmacherów i presja psychiczna sprawiają, że jest to strategia bardzo ryzykowna. Zanim zdecydujesz się na jej stosowanie, warto przeanalizować statystyki wybranej drużyny, ustalić maksymalny budżet i przygotować się na ewentualne straty.